Opublikowany przez: Kasia P. 2015-12-07 14:43:50
Kiedy byłam dzieckiem, do szóstego grudnia nie było mowy o świątecznych dekoracjach. Dopiero po Mikołajkach, w sklepach i domach zaczynały pojawiać się oznaki nadchodzących świątecznych dni. To był czas, którego wszyscy tęskniliśmy, by przez kolejne kilkanaście dni napawać się radosnym oczekiwaniem. A teraz? Ledwie znikną z przestrzeni publicznej znicze, sztuczne wieńce, dynie i kościotrupy, już pojawiają się mikołaje, bombki i lampki ledowe układające się w choinki, renifery i inne typowo świąteczne kształty. Zanim przyjdą Mikołajki, tak nam się zdążają opatrzyć święta, że do 24. grudnia znika cała ekscytacja, zastąpiona przez przedświąteczną komercyjną nerwówkę.
Profesor Grzegorz Leszczyński, bodaj największy w Polsce autorytet od literatury dla dzieci i młodzieży, mówiąc o baśniach, wspominał, że są w nich światy, które musimy poznać jako dzieci, by móc kiedyś do nich wracać. Jeśli dzieci będą miały uniemożliwione poznanie świata baśni (w imię ochrony przed trudnymi uczuciami), jako dorośli nie będą miały już emocjonalnego dostępu do tych opowieści. Jako drugi przykład, profesor podał św. Mikołaja – jeśli nie poznamy magii świąt jako dzieci, nie wrócimy do tego magicznego świata w dorosłości.
Stojąc z kubkiem w kształcie buta wypełnionym aromatycznym grzanym winem i patrząc na dzieci o wielkich z zachwytu oczach, biegających między sztucznymi reniferami a wielkimi gablotami z inscenizacjami popularnych baśni w formie teatru mechanicznych lalek, poczułam, że idą święta. Pierwszy raz od wielu lat poczułam tę radosną ekscytację, którą moje ciało tak dobrze pamięta z czasów, kiedy sama byłam dzieckiem.
Rok temu słuchałam z zazdrością opowieści mojej szwagierki o jej rodzinnym Wrocławiu i jarmarku świątecznym. W ciągu miesięcy zapomniałam jednak o deklaracji złożonej samej sobie, że i ja się tam wybiorę. Aż zobaczyłam, że na początku grudnia podczas wrocławskich targów książki odbędzie się spotkanie z profesorem Leszczyńskim w związku z jego najnowszą książką „Wielkie małe książki”. Nie chciałam żałować, że nie pojechałam, więc natychmiast kupiłam bilety dla całej rodziny.
Dzięki temu, że zadziałałam zamiast się zastanawiać, miałam okazję uczestniczyć w tym szalenie inspirującym spotkaniu – profesor jest wspaniałym opowiadaczem historii. Trochę przez przypadek otrzymałam od siebie w prezencie spełnienie obietnicy sprzed roku – znalazłam się w samym sercu bożonarodzeniowego jarmarku. I właśnie tam, zupełnie nieoczekiwanie, dotknęłam magii świąt.
Spodziewałam się komerchy, a znalazłam kotwicę, która przenosi mnie do rejonów uczuć zupełnie niewinnych, czystych, związanych z przeżywaniem świąt jako niezwykłego czasu, jak je widzi jedynie dziecko. Zapomniałam o komercji, o centrach handlowych i – pierwszy raz od lat – przypomniałam sobie radość ze wspólnych przygotowań. Już po powrocie, słuchałam z córką świątecznych melodii, piekąc marchewkowe babeczki dla Mikołaja i pisząc do niego listy. I pierwszy raz nie traktowałam tego jako obowiązku, aby pokazywać mojej córce to, co sama otrzymałam jako dziecko, ale czerpiąc ogrom radości ze wspólnych przygotowań do świąt, których magię znów naprawdę poczułam i mogę dzielić ją z moją córką – dla niej to wszystko zresztą zupełnie naturalne – jest przecież dzieckiem z całym wachlarzem przywilejów właściwych dzieciństwu, z wiarą, szczerym zachwytem i pełnym ekscytacji oczekiwaniem na święta na czele.
Autorka:
Dorota Lipińska - autorka książek dla dzieci, założycielka www.soojka.pl
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.